W ligowych bojach po raz ostatni przegraliśmy w „C” klasie 24 maja w derbach z sąsiadem z Hłudna . Później było 10 zwycięstw z rzędu i nadeszła 7 kolejka „B” klasy, derby z „Sanem” Nozdrzec, w których przegrywamy 2-4. Każda seria się kiedyś kończy. Siódme derby po między naszymi zespołami przeszły już do historii. A bilans wygląda tak 2zwycięstwa-2remisy-3porażki. W składzie zadebiutował Miłosz Winiarski a między słupkami stanął Tomasz Osip pod nie obecność Łukasza Wielgosa. Łukaszowi i jego małżonce Dorocie na nowej drodze życia składamy najserdeczniejsze życzenia zdrowia, miłość i cierpliwości która jest niezbędna do wspólnego życia. Wróćmy jednak do samego meczu w którym działo się naprawdę wiele. Spotkanie było wyrównane z lepszą skutecznością gospodarzy.
Pierwsza połowa to walka w środku pola i próby z obydwu stron zdobycia prowadzenia. Widać było że lepiej w mecz wszedł San, który z początku bardziej przycisnął. W 15 min tracimy bramkę na 1-0, prostopadłe zgranie głową w kierunku napastnika który wyszedł sam na sam z Osipem. Tomek próbował interweniować, lecz Cichy był szybszy i trącił piłkę obok niego a ta wpadła do siatki, w przeciwnym razie była by jedenastka. Ta bramka podziałał na nas mobilizująco, stwarzamy kilka dogodnych okazji na wyrównanie, Arek Lubas miał ze 2,3 okazje które mogły znaleźć drogę do bramki. Kamil Barć raz sam na sam trafił w nogę golkipera Sanu, a raz wychodził za pleców obrońców i mógł być także w doskonałej okazji, lecz nie wiedzieć czemu sędzia boczny podniósł chorągiewkę. Kolejna najlepsza okazja to rzut karny podyktowany za faul na Witku, sam poszkodowany z 11m trafił w słupek. Niestety jak mówi stare piłkarskie porzekadło „nie wykorzystane okazje się mszczą” To właśnie się stało w tym meczu, następna akcja gospodarzy i ponownie Cichy strzela z kąta w krótki róg naszej bramki 2-0. Jak nie idzie to nie idzie. Był jeszcze rzut wolny, ale rezultat już do przerwy się nie zmienił.
Po kwadransie oddechu wychodzimy z nadziejami aby odwrócić losy meczu. Ale znów mamy podcięte skrzydła, najpierw kontuzji nabawił się nasz grający Trener Wojciech Dyrak, który pojawił się na placu w 31m. Później z pozoru nie groźna sytuacja w okolicy narożnika boiska i pola karnego (tam to prawie jedno), do szybkiej piłki w tamta okolicę dobiegał skrzydłowy Sanu i nasz bramkarz. Tomek wybił piłkę na rzut rożny ale trafił także w nogi zawodnika. Główny arbiter wskazał na rzut rożny, ale boczny trzymał chorągiewkę w górze, po konsultacji wskazał na wapno. Rzut karny pewnie wykorzystał Kiełbasa i zrobiło się 3-0. Lepszego scenariusza gospodarze nie mogli sobie nawet wyśnić. Po mimo to Nasz zespół zerwał się jeszcze do walki w krótkim odstępie czasu 2x trafia Patryk Pilecki. Najpierw wymanewrował w polu karnym defensywę miejscowych, a później ładnie uderzył z rzutu wolnego . Nasi byli na fali w tym okresie meczu a gospodarze już grali na czas. Nadzieje odżyły że chociaż uda się zremisować, była by do tego okazja być może, lecz znów boczny arbiter(tym razem z drugiej strony) przerwał akcję w której na pewno nie było spalonego. Szukaliśmy jeszcze okazji lecz brakowało albo pomysłu albo szczęścia. A w około 80m dostajemy 4 bramkę która już ”załatwiła” temat. Derby rządza się swoimi prawami i tak też było w tym meczu. Spotkanie się nam niestety zupełnie nie ułożyło. Popełniliśmy zbyt dużo błędów. W pierwszej połowie nie wykorzystaliśmy swoich okazji do strzelania bramek, w drugiej po mimo zrywu nie udało się doprowadzić do remisu. San wykorzystał swoje okazje i zasłużenie wygrał. Panowie głowa do góry, gramy dalej za tydzień przyjeżdża stary dobry znajomy „Sokół” Trześniów.